Niecały miesiąc do kolejnych wyborów prezydenckich. Mieliśmy już prezydentów pół-analfabetów, gangsterów, autystów i alkoholików. W dodatku umoczonych we współpracę z PRL-owskimi „służbami”. A jeśli nie z nimi, to ze służbami miłościwie nami pomiatających władców z Białego Domu czy Pierwszych Dam Bundestagu.
Z 23 uprawnionych komitetów wyborczych tylko 11 zdołało zebrać potrzebnych minimum 100 tys. podpisów za kandydaturą swego leadera. Najwięcej podpisów – blisko 1,6 mln – złożył w PKW komitet Dudy; ok. 650 tys. (w tym ok. 400 tys. już po rejestracji) – komitet Komorowskiego; 510 tys. – komitet Magdaleny Ogórek; 450 tys. – komitet Jarubasa; 200 tys. – komitet Korwin-Mikkego; prawie 200 tys. – komitet Kukiza; 188 tys. – komitet Kowalskiego; 150 tys. – komitet Palikota; blisko 145 tys. – komitet Wilka; 130 tys. – komitet Tanajno; 125 tys. – komitet Brauna.
Większość kandydatów to folklor wyborczy. Szans żadnych, ale z jakichś powodów startują. Jedni będą zbawiać Ojczyznę, inni ratować się przed widmem komorników…
Niektórzy i tak przewidują fałszerstwa, być może nie bez kozery:
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=15228&Itemid=100
Sondaże niezależne (co byśmy o nich i fachowości ich przeprowadzenia nie myśleli) wskazują na Andrzeja Dudę jako zwycięzcę. Urzędujący prezydent stawiany jest w nich niżej także od Janusza Korwin-Mikkego i Pawła Kukiza. O ile zainteresowanie osobą (bo chyba nie poglądami) twórcy partii KORWiN po niedawnej elekcji do Europarlamentu nie dziwi, to ilość zwolenników Pawła Kukiza wyraźnie wskazuje na zmęczenie społeczeństwa polskiego chałturnikami, którzy od 25 lat zwą się zawodowymi politykami i prowadzą Rzeczypospolitą prościutko do nikąd. Bez zmiany ordynacji – na co przecież rządzący dobrowolnie się nie zgodzą – układ, w którym to wąskie grono przywódców partyjek decyduje o składzie przyszłego Zgromadzenia Narodowego, utrzyma się jednak kolejne ćwierć wieku. Tylko ludzie pokroju muzyka z Paczkowa mogą tu coś wywalczyć. Kosztem – najpewniej – własnego zdrowia.
Sondaże niemieckich mediów polskojęzycznych wciąż (jednostronnie, jak to w propagandzie) prezentują wersję o ogromnej przewadze Bronisława Komorowskiego nad kontr-kandydatami. Acz i tu – coraz ostrożniej, jakby przygotowując elektorat do możliwej wtopy „drogiego Bronka”.
Z punktu widzenia tzw. Zachodu (wcale nie jednolitego, o sprzecznych wciąż interesach gospodarczych, a co za tym idzie – politycznych) Komorowski czy Duda, to właściwie wszystko jedno. Obaj mają za żony Polki właściwego pochodzenia, co gwarantuje poparcie międzynarodowego establishmentu. Zwłaszcza bankowego i zbrojeniowego, co przełoży się na kolejne zaciągnięte przez RP pożyczki i kolejny złom, zakupiony na potrzeby resztek armii polskiej. Gwarantem status quo będzie i tak „cicha obecność” przy wybranej w maju głowie państwa kolejnego rodzinnie „umocowanego”, czyli Radosława Sikorskiego, osoby – acz nie do końca politycznie dojrzałej – to wciąż „niezatapialnej”…
Panowie Duda i Komorowski różnią się, co prawda, system przełożenia decyzji, ale dla obywateli Rzeczypospolitej, którzy stąd jeszcze nie uciekli, różnica to niewielka. Andrzej Duda stara się czytać w myślach Baracka Obamy II, Bronisław Komorowski (za pośrednictwem kolejnych premierów) – w myślach kanclerz Merkel, dyktującej kanony drogi UE. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wątpi chyba, iż pani Merkel, kiedyś działaczka komunistyczna wschodnio-berlińskiej uczelni, najistotniejsze decyzje i tak uzgadniać musi z Białym Domem, dobrze pamiętając, że Niemcy, poprzez system baz wojskowych, są nadal krajem okupowanym przez Stany Zjednoczone. Tę samą okupację, po ćwierćwieczu względnego luzu po wyjściu znad Wisły wojsk radzieckich, chcą „zaproponować” Polakom tak prezydent Komorowski jak kandydat Duda.
Z punktu widzenia grona, rozdającego karty w „Zjednoczonej” Europie, wymiana Bronisława Komorowskiego na Andrzeja Dudę byłaby faktem korzystnym. Karta wielbiciela polowań jest już bowiem nieźle zgrana, a on sam wciąż wiązany ze znienawidzonym powszechnie Donaldem Tuskiem. W dodatku Duda niczego przecież nie zmieni, załagodzi spory z Kościołem katolickim, warczeć będzie „na Kreml”, jakby miał ku temu jakieś sensowne postawy i dokończy demontaż przemysłu RP w myśl wytycznych USA i UE. Rolnictwo rozłoży również. Uspokojony jego sukcesem brat tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem prezydenta najpewniej ustąpi pola komuś młodszemu, kto poprowadzi PiS ku zwycięstwu w elekcji parlamentarnej. Do opozycji przejdzie PO, zachodnie koncerny sprzedadzą nam kolejne transze broni, „koniecznej” do „nieuniknionej” wojny z Białym Niedźwiedziem i „wszystko będzie, tak jak jest”.
Dlatego, Drodzy Czytelnicy, widząc, jak słaby jest wciąż opór społeczny wobec manipulacji neoliberałów, opór, latami kojarzący się z wielkimi zakładami pracy i tzw. klasą robotniczą (nie ma ani tej klasy ani tych zakładów, zlikwidowała je „nasza” podobno „Solidarność”) – zupełnie prywatnie stawiam na bunt polskiej wsi!
W partii, która wystarczająco długo nie reprezentowała, niestety, interesów rolnictwa – zaszły jednak istotne przesunięcia. Usunięto uczestnika „nocnej zmiany” – prezesa Pawlaka, prezes Piechociński nie poparł kandydatury Bronisława Komorowskiego, wystawiając kandydata swojego ugrupowania – Adama Jarubasa. Będąc koalicjantem PO – ludowcy nie wypowiedzieli się przeciw aneksji Krymu i powstaniu dwu niezależnych republik na wschodzie Ukrainy. W ramach „SięMyśli” przeprowadziliśmy w ubiegłym roku na Ziemi Lubelskiej własny sondaż – samorządowy sukces PSL-u można tłumaczyć właśnie tym, ze wszech miar racjonalnym, stanowiskiem partii Piechocińskiego i Jarubasa. Ideologiczna wojenka panów z PO i PiS-u z administracją prezydenta Putina – dla polskiej wsi oznacza tylko jedno: spadek produkcji, wywołany brakiem zbytu. O tym aspekcie „cudu nad urnami” polskojęzyczne media jakoś nie chciały się rozpisywać. Przecież to Rosją miano Polaków straszyć, nie surrealnymi decyzjami Brukseli… W dodatku Adam Jarubas publicznie chwalił prezydenta Węgier, Victora Orbana i potrafił go przeprosić za skandaliczne zachowanie polskiej premier (i nie tylko)… Dla tych, co podczepili się do stworzonej przez „Okrągły Stół” II „Solidarności”, jak choćby Władysława Frasyniuka, taka postawa kandydata na prezydenta polskiej kolonii Niemiec jest niedopuszczalna. Orban wg Frasyniuka jest dla Polski… „zagrożeniem” (wywiad z niejaką Justyną Pochanke). Kim jest dla RP wrocławski ex-opozycjonista – nie muszę chyba dodawać. Z dwu niebezpiecznych, zdecydowanie wolę prezydenta Orbana!
Jak by nie było, oprócz Warszawy, to polska wieś odczuła najbardziej skutki II wojny światowej – rekrutowała się stamtąd większość partyzantów, palili rolnicze domy Niemcy, Ukraińcy czy partyzantka żydowska na Litwie, przy czym „leśnych” trzeba jeszcze było utrzymać – przez kilka lat aprowizowano oddziały i służono im wszelką konieczną pomocą. Po wejściu Armii Czerwonej epopeja „żołnierzy wyklętych” – to znów tereny wiejskie i akcje odwetowe NKWD, KBW i SB.
Nic tedy dziwnego, że PSL – w przeciwieństwie do neoliberałów – opowiedziało się jasno przeciw ewentualnej wojnie z Rosją, prowadzonej zresztą nawet nie interesie społeczeństwa ukraińskiego, ale garstki tamtejszych oligarchów.
Adam Jarubas jest gwiazdą wschodzącą. Ludową – zieloną. Nie żółtą ani czerwoną… Jeśli zbierze w maju sporą ilość głosów – jego realistyczna ocena sytuacji w Polsce może przełożyć się na działania całej partii, nie tylko grupy skonfundowanych działaczy, która usunęła Waldemara Pawlaka.
Skoro nie robotnicy, których niemal nie ma, nie studenci (reprezentujący poziom mentalny dawnych szkół zawodowych) – to wymuszenia na rezydentach budynku przy Wiejskiej jakichkolwiek zmian ku lepszemu oczekuję od młodych polityków, pokroju Jarubasa. Albo starszych, ale z charakterem – takich jak Paweł Kukiz. Adam Jarubas ma za sobą coś, czego brak śląskiemu muzykowi – aparat swojej partii. Toteż w przewidywalnej skali czasowej jest w stanie dokonać więcej. Obu życzę wielu głosów, choć swój oddam na pana Adama.
PS:
Tramwaj „RP” z prezydentem na pokładzie wykoleić się po raz drugi nie ma prawa.
Edward L. Soroka,
Red. nacz.
Fot.: Lech L. Przychodzki
The post Prezydenta czas wybrać appeared first on Się Myśli.